• CIASTECZKA,  KRÓTKIE HISTORIE

    JAKI BYŁ ??

    Dość niespodziewany, niezupełnie wiedziałam jak się przygotować, co ze sobą zrobić. Być może mogłam to przewidzieć ? Jednak beztrosko żyłam w swoim małym świecie.Nagle bum … Strach i niepewność pojawiły się w mojej głowie, jak teraz będzie wyglądać moje życie ? Czy długo tak będzie ? Jak będę żyć ? Co z bliskimi ? .I tak dni niepewności mijały, wszystko ewoluowało, a ja w tym … Niby docierało to do mnie, ale ja jednak czułam się jak w bańce…. Nie do końca wierzyłam …. Wszystko odbijało się ode mnie….Kolejne miesiące… jak się uchronić przed tym wszystkim.Czuję złość…. I tak nagle zdaję sobie sprawę, że nie jest do końca tak źle,…

  • KRÓTKIE HISTORIE,  NA SŁODKO

    PEWNEGO PORANKU

    Letnie ciepło wdarło się przez otwarte okno mojego pokoju. Dzisiaj dzień wolny mogę poleniuchować troszkę. Dziś na spokojnie zrobię sobie kawę i poczytam trochę w spokoju, jeszcze dzieci na podwórku nie słychać, dopiero wszystko budzi się ze snu. A ja czytam w spokoju, czasem na chwilę się zatrzymam, aby pooddychać bezmyślnie. A myśl sama kreuje się w głowie. Uśmiech rysuje się na twarzy, cóż za piękny dzień mamy.

  • KRÓTKIE HISTORIE,  NA SŁODKO

    HISTORIA STASIOWEGO MIODKU

    Historia Stasiowego miodku sięga czasu, kiedy tata przestał pracować i zaczął cieszyć się wolną chwilą. Jako, że mamy działkę, na której jest mnóstwo warzyw i owoców, a przed wejściem rząd kwiatów, nie mogło zabraknąć przyjaznych pszczółek. Tata od wielu lat siał i sadził kolorowe dary natury. Dbał o nie z  pasją. Z wielką starannością plewił i podlewał, kiedy tylko mógł. Co niedzielę przyjeżdżał i jak szeryf przechadzał się między grządkami, aby sprawdzić jakie profity dają jego spracowane ręce. Efekty widać było szybko. Cieszyły oko i nasze podniebienie. Zaczynając od pierwszych rzodkiewek w kwietniu, po majowe (moje ulubione) owoce: truskawki, sałaty i inne. Do całej ferajny brakowało jeszcze pszczółek, dlatego tatko…

  • KRÓTKIE HISTORIE

    KAWA, KTÓRA ŁĄCZY

    Godzina szesnasta to w naszym rodzinnym domu był szczególny czas, spotykaliśmy się wtedy na kawie. Kiedy wszyscy mieszkaliśmy razem zlatywało się nas sztuk pięć. Kroiliśmy ciasto, każdy dostawał jeden obfity kawałek i zasiadaliśmy przy kuchennym krześle. Czasem rozmowy trwały godzinę, a czasem była to chwila i każdy rozchodził się do swoich obowiązków. Dziś kiedy nadchodzi ów godzina schodzimy się we trzech a czasem we dwie z mamą siedzimy i sączymy po trosze kawę. Rozmawiamy na różne tematy, przeplatając w tym nutkę wygłupów. Gdybym tylko mogła ten czas chwycić i zabrać ze sobą do słoika, pozostaje mi ułożyć wspomnienia wygodnie w mojej głowie i wracać, kiedy poczuję taką potrzebę.